Saturday 18 December 2010

Im więcej się zmienia, tym więcej pozostaje bez zmiany

Pomimo tego, ze z pewnoscia da sie przeprogramowac umysł za pomocą jogi, medytacji, sugestii, środków psychedelicznych czy nawet zyciowego szoku, ten specyficzny stan znany koneserom jako "reset" staje sie doświadczeniem bardzo niewielu... czy można sie w ogole zastanawiać co byłoby, gdyby zaistniał jako możliwośc powszechna? Co stałoby sie, gdyby był on szerzej znany w Polsce, gdzie przyssanie się do układów, przyzwyczajeń, manii, fobii i swoich prywatnych interesów od wieków stanowi największą przeszkodę w normalnym funkcjonowaniu kraju?

Już przeciez w XVII wieku postępowa szlachta mówiła o szalejacej w Rzeczpospolitej "prywacie"
- sprzedawaniu sie temu, kto daje więcej. Długie lata rozpadu państwowości, Zaborow, odbudowy po I Wojnie Swiatowej, totalitarnego zamordyzmu po II Wojnie Swiatowej i ponownej odbudowy po zmianie systemu - efekty tego egoizmu elit - wydają sie czasem, jak lekcje z nudnego przedmiotu, gdyz szybko sie o nich zapomina.

Czy masowy reset społeczno-polityczny jest w ogóle możliwy? Ciężko na to pytanie odpowiedzieć, ale patrząc z pewnej perspektywy, wydaje mi sie, ze pozostaje to jedynie w sferze marzen... jest to tak nierealne, jak przekształcenie, panujacego w Polsce klimatu umiarkowanego w tropikalny z dnia na dzień. Pewne rzeczy nie zmieniają sie nawet po przejściu przez nie huraganu i ta myśl z każdym rokiem coraz bardziej nie pozwala mi myśleć optymistycznie o dalszych losach kraju, z którego spieprzylem, bo dobijala mnie panująca w nim niemoc, korupcja, alkoholizm i powszechny upadek jakichkolwiek zasad życia społecznego.

Z rozbawieniem, ale i ze smutkiem obserwuje głosy na polskich forach i portalach internetowych, które wydają się jak mrowie szczurów, skaczacych sobie nawzajem do gardeł - wszystkie uwikłane w niekończąca sie grę polityczna, która z wielkim zadowoleniem musi być obserwowana przez każdy kolejny gabinet, rząd, dbajacy tylko o to, żeby jak najdłużej utrzymać sie przy władzy. Stare, punkowe teksty doskonale chwytają sedno. Politycy w Polsce kochają dzielić, społeczeństwo podzielone, to bezradne, fanatyczne stado, które w fantastyczny sposób odpierdala czarna robotę - nie wchodzi w drogę brakowi zmian i reform. Za każdym razem, gdy widzę zwolenników PiS skaczacych na popleczników PO, nie jestem w stanie oprzeć sie myśli, jak głębokim trzeba być idiotą, żeby nie zauważyć, że to idealny sposób na wzmacnianie władzy przez klasę polityczna - bardzo zwarta i jedyna de facto formację rządząca w Polsce!

Raz w życiu głosowałem w wyborach prezydenckich i żałuję. Gdy ktoś mnie namawiał do głosowania ponownego, mówiłem zawsze: "Stary, poczekaj rok" i kończyło sie zawsze tak samo, korupcja, aferami, zamiataniem problemów pod dywan, obsadzaniem swoimi wszystkich możliwych stanowisk i kompletna degrengolada, która byłaby wstydliwa w każdym zachodnim kraju (może poza Wlochami).

Po raz kolejny pisze, że na zmiany można czekać, można ich zadać i można je promować, ale jedynym skutecznym sposobem jest wyłączenie sie z gry i ich wymuszenie! Wolne Konopie razem z Gota ogłosiły, że będą wdrażać swój projekt Cannabis Clubow pomimo razacej w Polsce dyskryminacji palaczy konopi, która każe zlapanego z przykładowa ilością 0,3 grama delikwenta 3-5 latami więzienia. Pomimo wielkiej kampanii na rzecz legalizacji, popartej racjonalnymi argumentami, rząd zatrzymywał każdy kolejny projekt reformy faszystowskiej ustawy w lodowce wolac szerzyc kampanie strachu i terroru wobec dopalaczy... wszystko zaś w sercu cywilizowanej Europy.

Przy okazji, za zamknietymi drzwiami podwyższono jednak VAT na wszystko co tylko możliwe, składkę emerytalna, zrezygnowano z obciecia dofinansowania dla partii politycznych z budżetu państwa oraz dalej prowadzono rozmowy na temat absurdalnego umieszczenia w Polsce wyrzutni rakiet Patriot, które miały być nieuzbrojone! Tymczasem 1/4 dzieci w Polsce zdycha z głodu, rodzice nie mają za co kupić pieluch, a uzależnionych od heroiny nie leczy sie, ale wsadza do więzienia. Awansowaliśmy jednak z ostatniego na przedostatnie miejsce w Europie w wykorzystywaniu terapii metadonowej dla heroinistow, co stało sie kolejnym elementem propagandy sukcesu.

Cieszmy sie jednak, ze Polska jest w Europie, gdyby była w Azji, już placilybyscie obowiązkowo 95% podatku dochodowego, a z ekranów padalyby słowa otuchy o budowanym dobrobycie...


Saturday 11 December 2010

Rushkoff demaskuje stupor polskiej prasy!

Przypadkiem natknąłem się na wywiad z Douglasem Rushkoffem, zatytułowany Wikileaks prawdę ci powie, opublikowany na stronie polskiego Newsweeka trzy dni temu. Rushkoff oczywiście został wyłuskany do tego wywiadu przy okazji afery z WikiLeaks i był to wybór bardzo trafny, bo to jeden z niewielu ekspertów, który Internet zna, jak własną kieszeń.

Odpowiedzi Douglasa są bardzo trafne, natomiast same pytania ośmieszają poziom intelektualny polskich redaktorów prasowych, jeśli tylko spojrzeć na imputowane w nim przedzałożenia. To, że do niedawna jeszcze calkowicie ezoteryczny dla polskiego rynku medialnego Rushkoff jest jednak przepytywany przez popularny tygodnik, należy zaliczyć jako sukces sam w sobie i sukces ludzi, którzy promowali w Polsce jego myśl.

Co obraża poziom ekspertyzy Rushkoffa, to montowanie przez pana redaktora z politycznej łaski wniosków a priori w stylu: "Internet to sieć kłamstw i fałszywych tożsamości", "Internet to źródło zla" albo "gazety to źródło najszczerszej prawdy", które Douglas zbija inteligentnymi ripostami obnażając "święta powierzchownosc" dziennikarstwa polskiego i absurdalny skansen intelektualny, w którym bytują sami dziennikarze.

Naprawdę z rozbawieniem się czyta wywiad z geniuszem medioznawstwa, przeprowadzany przez dziennikarza, który żyje w post-komunistycznym świecie, napędzanym przez parowóz medialnych bajek, wypełnionych wiecznymi zmaganiami pomiędzy dobra prasa i złym Internetem. Nie wiem kiedy przeczytam coś, co potrafi przeskoczyć ponad największą bolączką dziennikarzy... dezaktualizacją prasy i telewizji jako mediów opisujących "rzeczywistość". Tu bowiem leży pies pogrzebany. Was czas się skończył, panowie redaktorzy! Czas odrobić zadanie domowe!